Bezzwłocznie oddalił się kurcgalopkiem i zajął z góry upatrzoną pozycję na podwyższeniu z kanapowej poduchy. Bez zwykłego sobie dystansu i z niepokojem przyglądał się hycom i susom rudej kosmicznej pchły. Ci na Górze już całkiem poszaleli przysyłając na placówkę tego smarkacza.
Z archiwum Lwi Pyszczek*PL |
- Kęsim, kęsim - pokrzykiwał podskakując z zapałem.
Parady na tylnych, kangurzych łapach z rozcapierzonymi paluchami przednich. Dzikie toczenie wzrokiem i nieoczekiwane salta w powietrzu. Śruby i obroty. Wyskoki i uskoki. Ding - ding - ding. Ruda pchła wykonała krótki układ dowolny w ramach mistrzostw galaktycznych w gimnastyce kotowej i rozklapciła się leniwie na brązowej podłodze, jakby jej kto wcisnął guziczek "off".
Sasza zmrużył oczy konstatując, iż sprężysty młodzieniec w kolorze cynamonowej kory, z właściwą sobie gwałtownością, przeszedł do fazy snu. Nie ma co marnować czasu, trzeba szybko spać zanim maluch nie przejdzie w następną fazę aktywną. Sen przyszedł natychmiast a z nim owinięte sennym surrealizmem wspomnienia.
To było kilka miesięcy temu. Poranna odprawa w mesie stacji. Krótki komunikat, który wyświetlił się na wirtualnym holoekranie: "Wysyłamy posiłki." Ach... jakże byłem niedomyślny, jakże naiwny - zafrasował się Sasza ze wstydem wspominając swoją pomyłkę. Jakże się cieszyłem - posiłki, przesyłają posiłki! W końcu nie będę zdany na nędzne porcje wołowiny wydzielane skąpo przez Dwunogów. W końcu będę mógł z nadzieją dążyć do matematycznego kształtu idealnego! Nawet nie wiecie ile to znaczy dla mojego ścisłego umysłu pełnego całek, algorytmów, fluktuacji, procesów stochastycznych i topologii rozmytych zbiorów...
Przez sen Saszynka popłynęły szalone wzory i znaki, symbole i wykresy. Podświadomość rozwinęła żagle na bezpiecznym oceanie zaawansowanej algebry, statystki, mechaniki kwantowej i teorii estymacji.
Nie przerywajmy snu Saszynkowi...
Niech płynie w bezpiecznym kokonie teorii, zanim będzie znów musiał zmierzyć się z rzeczywistością, w której rozpycha się młodociany radiotelegrafista przysłany z Centrali.
Wyobraźcie sobie jak wielkie było rozczarowanie Saszy, gdy zorientował się, że obiecane "posiłki" to jeden mały, rudy, chudy, żylasty i kościsty Kot-Radiotelegrafista o imieniu Cinnamon (zwany Koteckiem) i wadze 1650 g.